Dzięki dofinansowaniu prace nad nową funkcjonalnością czujnika WARMIE mogłyby ruszyć w IV kwartale br. Grant w wysokości 700 tys. euro od Komisji Europejskiej umożliwiłby stworzenie kompleksowego systemu zdalnego monitorowania pacjenta z wykorzystaniem sensora temperatury oraz powiązanej z nim aplikacji. Urządzenie w sposób ciągły kontrolowałoby stan zdrowia i miejsce pobytu osoby poddanej kwarantannie. Środki pozwoliłyby też na opracowanie systemu do wykonywania pierwszej autodiagnozy. Koncepcja umożliwiłaby zaoszczędzenie pracy personelu medycznego i innych służb. Startup poparł Szpital Kliniczny Uniwersytetu Medycznego im. Heliodora Święcickiego w Poznaniu.
Spółka WARMIE zawnioskowała o grant do Komisji Europejskiej w ramach Akceleratora EIC (Europejskiej Rady Innowacji) w wysokości 700 tys. euro. Nie uwzględnia on wkładu własnego, wynoszącego 30% tej kwoty. Ocena wniosków jest stosunkowo szybka i trwa w tym programie do 2 miesięcy. W takim przypadku wsparcie finansowe byłoby możliwe już w IV kwartale 2020 r.
– Z uwagi na pandemię można przypuszczać, że oceny mogą być dokonywane sporo szybciej. Niemniej jednak konkurencja w tym programie jest spora. Niektóre wnioski są składane po kilka razy z rzędu i każdorazowo uzupełniane. W 2020 roku odbędą się jeszcze dwa takie nabory – w maju i w październiku – mówi Piotr Piątek z firmy WARMIE.
Jak informuje spółka, sensor może być wykorzystany do oceny stanu pacjenta. Podwyższona temperatura ciała to jeden z podstawowych wykładników infekcji, zwłaszcza koronawirusem. To bardzo obiektywny i mierzalny wskaźnik. Nawet niewielkie zmiany już mogą być cenną informacją. Kaszel, duszność, złe samopoczucie czy katar to objawy, które trudno przełożyć na liczby, więc monitorowanie ich jest uznaniowe i trudne.
Eksperci twierdzą, że po wakacjach zakupy zdrożeją r/r o ok. 5%. Argumentują to m.in. wzrostem inflacji, cen gazu i energii elektrycznej, a także poprawą sytuacji finansowej Polaków. Niektórzy przewidują też, że przed świętami wzrosty cen sięgną nawet 6-7% rdr.
– Urządzenie może monitorować stan pacjenta poddanego kwarantannie, dając ciągłą informację. Przy wzroście temperatury ciała, np. w nocy, wyśle alarm do ośrodka monitorującego. Ponadto precyzyjnie może lokalizować pacjenta. Wysokiej jakości nadzór jest prowadzony przez 24 godziny, 7 dni w tygodniu. System oszczędza ilość pracy służb – zauważa prof. dr hab. n. med. Tomasz Banasiewicz, odpowiedzialny za nadzór medyczny nad projektem.
Ponadto czujnik monitoruje temperaturę ciała u pacjentów, którzy byli narażeni na ryzyko infekcji wirusowych. Analiza danych pozwala na uzyskanie ważnych informacji, np. o korelacji wykresu temperatury z zakaźnością pacjenta. System może być wykorzystany wszędzie tam, gdzie potrzebne jest monitorowanie wielu pacjentów na raz.
– Nie tworzymy narzędzia stricte do walki z koronawirusem. To system, wraz z potrzebnymi narzędziami, który może służyć nie tylko w takich sytuacjach jak obecna, ale też w innych – łagodniej przebiegających infekcjach – podkreśla prof. Banasiewicz.
Startup otrzymał też wsparcie, tj. list intencyjny od Szpitala Klinicznego Uniwersytetu Medycznego im. Heliodora Święcickiego w Poznaniu. Jak zapewniają twórcy sensora, o tym zadecydowała wartość merytoryczna projektu, który ma szansę realnej poprawy opieki nad pacjentem z chorobą zakaźną lub jej podejrzeniem. Monitoring domowy jest znacznie tańszy i bezpieczniejszy dla personelu medycznego. Pozwala też na zaoszczędzanie jego pracy. Jego brak to dzisiaj największy problem opieki zdrowotnej, który za chwilę dramatycznie obnaży nasze deficyty.
Z danych Ministerstwa Finansów wynika, że w I połowie br. wykryto 140,5 tys. fikcyjnych faktur. To aż o 102,6% więcej niż w analogicznym okresie ub.r. Natomiast ich wartość wyniosła 4,25 mld zł i była o 23,5% większa niż rok wcześniej.
– Gdyby udało się zdobyć ww. finansowanie, zostanie ono wykorzystane na stworzenie urządzenia optymalnego technicznie. Ponadto pozyskane środki pozwoliłyby na określenie i zbadanie jego aspektów klinicznych. Możliwe byłoby też opracowanie algorytmów i narzędzi do analizy danych, z jak największym stopniem jej zautomatyzowania – twierdzi prof. Banasiewicz.
Niezbędne są testy w warunkach symulujących realne zagrożenia. Ocenie będzie podlegać przede wszystkim korelacja temperatury ciała z przebiegiem klinicznym i wczesne wychwycenie jej wzrostu. Dodatkowo system, lokalizując użytkownika, będzie potwierdzał przestrzeganie kwarantanny. To wymaga algorytmu pozwalającego uzyskiwać automatycznie kluczowe informacje, generującego alarmy, wskazującego natychmiast pacjentowi, jak powinien działać.
Testy kliniczne objęły już podstawowy produkt, jakim jest sensor temperatury. Wraz z certyfikacją potrwają co najmniej kilka miesięcy. Dzięki otrzymanym środkom badania mogłyby być prowadzone dużo szybciej. Jak przekonuje Piotr Piątek, dzięki temu spółka dostosowałaby zarówno aplikacje, jak i sam sensor do efektywnej walki z koronawirusem.
Powyższy materiał jest informacją prasową. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za jego treść. Materiały zamieszczane w sekcji CENTRUM PRASOWE są samodzielnie opracowywane przez osoby i/lub podmioty trzecie. Materiały te mogą być bezpłatnie wykorzystywane przez dziennikarzy/media.