Polaków nie stać na stosowanie mikroinstalacji OZE. Państwo powinno uwolnić rynek w taki sposób, by prosument produkujący energię na swoje potrzeby, nie musiał podpisywać umowy z zakładem energetycznym. Obniży to koszty eksploatacji i w końcu może zacznie być opłacalne.
W przeciwieństwie do Duńczyków i Niemców, nie jesteśmy wielkimi entuzjastami korzystania z odnawialnych źródeł energii (OZE). Dzieje się tak na skutek m.in. luk w przepisach, wysokich kosztów instalacji i popularności klasycznego budownictwa. Środowisko prosumentów nie jest jednolite. W opinii Grzegorza Sperczyńskiego, eksperta z firmy Cada Casa, należy wprowadzić wyraźne rozróżnienie na tych, którzy chcą produkować energię z mikroinstalacji OZE i sprzedawać ją z zyskiem, oraz na osoby wykorzystujące ją do zasilania własnych domów jednorodzinnych. Ta druga grupa zdecydowanie powinna być traktowana jako konsumenci.
- Prosumenci, którzy chcą korzystać z odnawialnych źródeł energii, muszą ponieść wysokie koszty, aby móc zastosować innowacyjne technologie. Niestety nakład pieniężny bardzo długo zwraca się w czasie. Rząd powinien odpowiednimi regulacjami uwolnić ten rynek. Jeżeli prosument, chcący produkować energię z mikroinstalacji OZE na własne potrzeby, przestanie być zobowiązany do podpisania umowy z zakładem energetycznym, to problem poważnych inwestycji zostanie rozwiązany, wyjaśnia Grzegorz Sperczyński.
Jak wynika z danych Ministerstwa Finansów, w pierwszej połowie br. liczba wszczętych kontroli podatkowych spadła o ponad 16% w porównaniu z analogicznym okresem ub.r. Spośród tego typu działań zakończonych w pierwszych sześciu miesiącach tego roku w blisko 99% stwierdzono nieprawidłowości.
Ekspert zwraca także uwagę na problem, że osoby fizyczne, które nie chcą produkować energii z mikroinstalacji OZE, by ją sprzedać, są narażone na ponoszenie sporych strat, wynikających z kosztów towarzyszących przyłączeniu do sieci. Pomimo produkcji, która wystarcza do zaspokojenia ich potrzeb, muszą posiadać przyłącze do sieci, co generuje koszty związane m.in. ze stałymi opłatami przesyłowymi. Zdaniem specjalisty z Cada Casa, nowe prawo wprowadza jednak regulacje, które mogą być korzystne dla prosumenta.
- Dobrym rozwiązaniem byłoby wprowadzenie stuprocentowych dopłat do mikroinstalacji OZE na własne potrzeby konsumentów, którzy chcą skorzystać np. z wysokowydajnych magazynów energii. Jeżeli nie będą mieli obowiązku posiadania przyłącza z zakładem energetycznym, mogą tak skonfigurować swoje inwestycje, by byli w pełni samowystarczalni w zakresie swojego gospodarstwa domowego. Inwestycja w przydomową elektrownię stanie się wtedy opłacalna w okresie kilku lat, ocenia ekspert.
Na zainstalowanie systemów korzystających z mikroinstalacji OZE w perspektywie najbliższych lat nadal będą decydowały się osoby, które mają znaczne nadwyżki inwestycyjne i są świadome, że zwrot inwestycji nastąpi nie wcześniej niż w ciągu 7 do 10 lat. Według Spreczyńskiego, przydomowe elektrownie OZE mogą być chętnie wykorzystywane w nowoczesnych, ergonomicznych domach pasywnych, które powoli zaczynają stawać się coraz bardziej popularne na polskim rynku.
Oszuści mają nowy sposób na Polaków. Przestępcy podają się za kancelarie prawne specjalizujące się w obsłudze kredytobiorców. Twierdzą, że oszczędności rozmówcy są zagrożone, ale dzięki zastosowaniu się do ich rekomendacji można środki uratować. Szczególnie narażeni są frankowicze.
- Domy pasywne cechują się bardzo małym zapotrzebowaniem na energię, zarówno elektryczną, jak i cieplną. Dzięki zastosowaniu np. fotowoltaiki, magazynów energii i ogrzewania na podczerwień może się okazać, że wydajność układowa jest wystarczająco wysoka, by prąd produkowany samodzielnie przez prosumenta mógł w pełni wystarczyć do ogrzania domu i zapewnienia funkcjonowania wszystkich niezbędnych urządzeń elektrycznych. Podłączenie zewnętrzne może być wtedy traktowane jako „awaryjne”, podsumowuje specjalista z Cada Casa.
Jeśli w Polsce zostaną wprowadzone rozwiązania prawne, wyłączające z grupy prosumentów część produkującą energię na własne potrzeby, i wobec nich zostanie zniesiony obowiązek przyłącza energetycznego, ożywi to zainteresowanie wykorzystaniem zielonej energii. Obecnie w świadomości społecznej dominuje przekonanie, że na korzystanie z odnawialnych źródeł energii stać tylko zamożne osoby. Jeśli rząd zdecydowałby się na podjęcie działań, okres zwrotu dla inwestycji w mikroinstalację OZE zmniejszyłby się z dotychczasowych 10 do 5 lat, co wyeliminowałoby prawdopodobnie konieczność wnoszenia bezpośrednich dopłat do ekologicznych urządzeń technicznych.
Wszelkie prawa zastrzeżone. Materiał chroniony jest przepisami ustawy z dnia 4 lutego 1994 roku o prawie autorskim i prawach pokrewnych oraz ustawy z dnia 27 lipca 2001 roku o ochronie baz danych. Materiał może być wykorzystany (w tym dalej publicznie udostępniany) wyłącznie przez zarejestrowanych Użytkowników serwisu, tj. dziennikarzy/media. Jakiekolwiek wykorzystywanie przez nieuprawnione osoby (poza przewidzianymi przez przepisy prawa wyjątkami) jest zabronione.