Polaków nie stać na stosowanie mikroinstalacji OZE. Państwo powinno uwolnić rynek w taki sposób, by prosument produkujący energię na swoje potrzeby, nie musiał podpisywać umowy z zakładem energetycznym. Obniży to koszty eksploatacji i w końcu może zacznie być opłacalne.
W przeciwieństwie do Duńczyków i Niemców, nie jesteśmy wielkimi entuzjastami korzystania z odnawialnych źródeł energii (OZE). Dzieje się tak na skutek m.in. luk w przepisach, wysokich kosztów instalacji i popularności klasycznego budownictwa. Środowisko prosumentów nie jest jednolite. W opinii Grzegorza Sperczyńskiego, eksperta z firmy Cada Casa, należy wprowadzić wyraźne rozróżnienie na tych, którzy chcą produkować energię z mikroinstalacji OZE i sprzedawać ją z zyskiem, oraz na osoby wykorzystujące ją do zasilania własnych domów jednorodzinnych. Ta druga grupa zdecydowanie powinna być traktowana jako konsumenci.
- Prosumenci, którzy chcą korzystać z odnawialnych źródeł energii, muszą ponieść wysokie koszty, aby móc zastosować innowacyjne technologie. Niestety nakład pieniężny bardzo długo zwraca się w czasie. Rząd powinien odpowiednimi regulacjami uwolnić ten rynek. Jeżeli prosument, chcący produkować energię z mikroinstalacji OZE na własne potrzeby, przestanie być zobowiązany do podpisania umowy z zakładem energetycznym, to problem poważnych inwestycji zostanie rozwiązany, wyjaśnia Grzegorz Sperczyński.

Obecnie zastrzeżonych jest ponad 6,5 mln numerów PESEL. Jak podkreślają eksperci, to mniej niż ok. 20 proc. dorosłych Polaków. Znaczna część społeczeństwa nadal nie ma wystarczającej wiedzy o istocie oraz skutkach prawnych takiego działania.
Ekspert zwraca także uwagę na problem, że osoby fizyczne, które nie chcą produkować energii z mikroinstalacji OZE, by ją sprzedać, są narażone na ponoszenie sporych strat, wynikających z kosztów towarzyszących przyłączeniu do sieci. Pomimo produkcji, która wystarcza do zaspokojenia ich potrzeb, muszą posiadać przyłącze do sieci, co generuje koszty związane m.in. ze stałymi opłatami przesyłowymi. Zdaniem specjalisty z Cada Casa, nowe prawo wprowadza jednak regulacje, które mogą być korzystne dla prosumenta.
- Dobrym rozwiązaniem byłoby wprowadzenie stuprocentowych dopłat do mikroinstalacji OZE na własne potrzeby konsumentów, którzy chcą skorzystać np. z wysokowydajnych magazynów energii. Jeżeli nie będą mieli obowiązku posiadania przyłącza z zakładem energetycznym, mogą tak skonfigurować swoje inwestycje, by byli w pełni samowystarczalni w zakresie swojego gospodarstwa domowego. Inwestycja w przydomową elektrownię stanie się wtedy opłacalna w okresie kilku lat, ocenia ekspert.
Na zainstalowanie systemów korzystających z mikroinstalacji OZE w perspektywie najbliższych lat nadal będą decydowały się osoby, które mają znaczne nadwyżki inwestycyjne i są świadome, że zwrot inwestycji nastąpi nie wcześniej niż w ciągu 7 do 10 lat. Według Spreczyńskiego, przydomowe elektrownie OZE mogą być chętnie wykorzystywane w nowoczesnych, ergonomicznych domach pasywnych, które powoli zaczynają stawać się coraz bardziej popularne na polskim rynku.

Fast foody zaczynają sezon letni na lekkim minusie. Jak informują eksperci, w tym roku walka o klienta skupi się głównie na promocjach i pogodzie. Znawcy rynku ostrzegają też, że tego typu lokale nie nadążają za sklepami convenience z usługami gastronomicznymi.
- Domy pasywne cechują się bardzo małym zapotrzebowaniem na energię, zarówno elektryczną, jak i cieplną. Dzięki zastosowaniu np. fotowoltaiki, magazynów energii i ogrzewania na podczerwień może się okazać, że wydajność układowa jest wystarczająco wysoka, by prąd produkowany samodzielnie przez prosumenta mógł w pełni wystarczyć do ogrzania domu i zapewnienia funkcjonowania wszystkich niezbędnych urządzeń elektrycznych. Podłączenie zewnętrzne może być wtedy traktowane jako „awaryjne”, podsumowuje specjalista z Cada Casa.
Jeśli w Polsce zostaną wprowadzone rozwiązania prawne, wyłączające z grupy prosumentów część produkującą energię na własne potrzeby, i wobec nich zostanie zniesiony obowiązek przyłącza energetycznego, ożywi to zainteresowanie wykorzystaniem zielonej energii. Obecnie w świadomości społecznej dominuje przekonanie, że na korzystanie z odnawialnych źródeł energii stać tylko zamożne osoby. Jeśli rząd zdecydowałby się na podjęcie działań, okres zwrotu dla inwestycji w mikroinstalację OZE zmniejszyłby się z dotychczasowych 10 do 5 lat, co wyeliminowałoby prawdopodobnie konieczność wnoszenia bezpośrednich dopłat do ekologicznych urządzeń technicznych.
Wszelkie prawa zastrzeżone. Materiał chroniony jest przepisami ustawy z dnia 4 lutego 1994 roku o prawie autorskim i prawach pokrewnych oraz ustawy z dnia 27 lipca 2001 roku o ochronie baz danych. Materiał może być wykorzystany (w tym dalej publicznie udostępniany) wyłącznie przez zarejestrowanych Użytkowników serwisu, tj. dziennikarzy/media. Jakiekolwiek wykorzystywanie przez nieuprawnione osoby (poza przewidzianymi przez przepisy prawa wyjątkami) jest zabronione.