×
Biznes i gospodarka separator
Budownictwo Energetyka Handel Infrastruktura Motoryzacja Nieruchomość Przemysł Rolnictwo Telekomunikacja Transport Turystyka Ubezpieczenia
Bankowość i finanse separator
Banki Fundusze Giełda Inwestycje Kredyty Lokaty Waluty
Nowe technologie separator
Audio-Wideo Fotografia Internet Komputery Oprogramowanie Telefony
Społeczeństwo separator
Konsument Podatki Praca i kariera Prawo Problemy społeczne Samorząd
Edukacja separator
Dziecko Nauka Szkolnictwo
Media separator
Internet Public Relations Reklama i marketing Telewizja, radio, prasa
Zdrowie i uroda separator
Choroby Kosmetyki Leczenie Leki i preparaty Medycyna Porady lekarza Profilaktyka Żywienie
Kultura separator
Film Literatura Muzyka Sztuka Teatr
Lifestyle separator
Dom i ogród Gwiazdy Kulinaria Moda Podróże Styl życia Wnętrza Zakupy
Opinie i komentarze separator
Bankowość Finanse Gospodarka Handel Marketing Materiał eksperta Nowe Technologie Podatki Praca i kariera

Polacy podczas pandemii nie zrezygnowali z usług fryzjerskich. Część branży musiała zejść do podziemia

Udostępnij na Facebook'uPolecamy Udostępnij na Twitter'zeTweetnij Udostępnij na LinkedIn'ie Udostępnij
Fryzjerzy stoczyli nierówną walkę o przetrwanie. Badanie pokazuje, że część branży musiała zejść do podziemia (Fot. serwis agencyjny MondayNews)

Niemal co druga osoba przyznaje, że w okresie pandemii skorzystała z usług fryzjerskich. Ale prawie co czwarty respondent nie udzielił jednoznacznej odpowiedzi na ten temat. Najczęściej, bo w blisko 60% przypadków, fryzjer przyjeżdżał do domu klienta. Zabiegi były też wykonywane w salonach, ale to był raczej margines. Przeszło połowa ankietowanych zapłaciła za usługi tyle samo, co wcześniej. Z kolei 35% respondentów wydało na to nieco mniej niż zazwyczaj. Zdaniem ekspertów, obecna sytuacja w branży beauty jest dramatyczna. Możliwe jest też to, że zaraz po otwarciu salonów usługi będą musiały zdrożeć i to nie z winy fryzjerów.

Jak wynika z badania, przeprowadzonego przez platformę analityczno-badawczą UCE RESEARCH, aż 49% Polaków przynajmniej raz skorzystało z usług fryzjerskich w czasie trwania pandemii. Z kolei 28% respondentów stwierdziło, że tego nie zrobiło. Natomiast 23% ankietowanych ani nie potwierdziło, ani nie zaprzeczyło. Dane zostały zebrane w dniach 7-10 maja br. metodą CAWI. Próbą objęto 1003 dorosłych Polaków.

– U nas jest pięciokrotnie mniejsza liczba pozytywnych odpowiedzi na pytanie o ignorowanie zaleceń wynikających z rozporządzenia. Badania #BeautyRazem zostały przeprowadzone 4-5 maja br. metodą CAWI na reprezentatywnej próbie 3588 osób. To klienci aktywni w naszej społeczności salonów kosmetycznych. Dlatego różnice mogą wynikać z tego, że w przeważającej części skupiamy doświadczonych i odpowiedzialnych specjalistów – komentuje Michał Łenczyński, dyrektor Akademii Sztuki Piękności oraz założyciel grupy wsparcia #BeautyRazem, skupiającej 30 tysięcy specjalistów i przedsiębiorców Beauty.

Z kolei dr Justyna Żerańska, manager ds. projektów legislacyjnych w Polskim Związku Przemysłu Kosmetycznego, ma świadomość, że część branży zeszła do podziemia. Jeśli ktoś pozostał bez zaplecza finansowego na przetrwanie tego czasu, to prawdopodobnie niestety nie miał innego wyjścia. Ekspert też przyznaje, że wynik 49% jest zaskakująco wysoki.

– Działalność fryzjerska to dla większości zakładów jedyne lub podstawowe źródło dochodów. Niestety, rzeczywista gotówka z tarcz antykryzysowych trafia do firm dosyć powoli. Rośnie liczba złożonych wniosków, ale jakoś nikt nie chwali się, ile z nich zostało pozytywnie rozpatrzonych i skończyło się przelewem. Nie zdziwiłbym się, że wzrosła szara strefa w zakresie tych usług. Firmy fryzjerskie wegetują, a rząd ma mniejsze dochody z podatków. Wszyscy na tym tracą – mówi dr Sławomir Dudek, główny ekonomista Pracodawców RP.

Nadchodzi rewolucja w stomatologii. Jeszcze w tym roku mają ruszyć badania na ludziach. Eksperci studzą emocje

Zespół japońskich badaczy pracuje nad stworzeniem leku na odrastanie ludzkich zębów. Sukcesem zakończyły się już badania laboratoryjne na myszach i fretkach. Latem naukowcy chcą przetestować preparat na ludziach.

Aż 59% respondentów stwierdziło, że przyjmowało fryzjera u siebie w domu. 34% ankietowanych przyznało, że wizyta odbywała się u zaprzyjaźnionego fryzjera w jego mieszkaniu, a 7% – w samym salonie. Jak przekonuje dr Żerańska, klient może mieć mylne poczucie bezpieczeństwa w swoim otoczeniu. Natomiast w nowej normalności zalecane jest odejście od wizyt domowych, ponieważ tylko w salonach możemy przestrzegać rygorów czystości i dezynfekcji. Związek poruszył ten wątek obszernie w wytycznych, które przygotował z Ministerstwem Rozwoju, Głównym Inspektoratem Sanitarnym i przedstawicielami branży.

– Odnoszę wrażenie, że rząd otwiera poszczególne obszary naszego życia i gospodarki na chybił trafił, a nie na podstawie analiz ryzyka sanitarnego i epidemiologicznego. Przecież w zakładach fryzjerskich, co trzeba wyraźnie podkreślić, standardy sanitarne są na bardzo wysokim poziomie. W tych miejscach nie ma takich tłumów, jak np. w osiedlowych warzywniakach. Niezrozumiałe jest to, dlaczego żłobki zostały otwarte wcześniej. Zresztą w wielu krajach takie usługi już od pewnego czasu ponownie działają – dodaje dr Dudek.

Z badania również wynika, że 53% ankietowanych zapłaciło za usługę tyle samo co wcześniej, tzn. przed pandemią. Natomiast 35% wydało mniej, a 12% – więcej. Według dr Żerańskiej, istnieje realne zagrożenie, że po otwarciu salonów ceny wzrosną. Fryzjerzy nie będą w stanie obsłużyć tak dużej liczby klientów jak wcześniej. Ponadto muszą zakupić dodatkowe środki ochrony indywidualnej i dezynfekcyjne, co może w znaczący sposób wpłynąć na cenę. Z drugiej zaś strony profesjonalistom będzie zależeć na powrocie i utrzymaniu klientów, wiec zmiany nie powinny być drastyczne.

– Według naszych badań, 30,7% klientów akceptuje możliwe podwyżki. Natomiast dla 44% klientów wyższa cena może skłonić do ograniczenia częstotliwości wizyt. Stąd nasz projekt Tarczy Beauty, zakładający m.in. obniżenie VAT do 8% na usługi kosmetyczne oraz możliwość odliczenia od podatku 50% kwoty na środki dezynfekcyjne, ochronne i higieniczne. Państwo może dzięki temu wesprzeć profilaktykę – zaznacza Michał Łenczyński.

W ub.r. otwarto ponad 300 tys. jednoosobowych firm. Do tego odwieszono prawie 180 tys. [DANE Z CEIDG]

W 2023 roku liczba wniosków o założenie jednoosobowej działalności gospodarczej (JDG) spadła o prawie 3 proc. w porównaniu z 2022 rokiem. Natomiast liczba wniosków o wznowienie działalności wzrosła rok do roku o przeszło 16 proc.

Jak stwierdza dr Dudek, sytuacja w branży beauty jest naprawdę dramatyczna. Na rynku działają przeważnie jednoosobowe działalności lub mikrofirmy, które nie mają buforów płynnościowych, tak jak duże przedsiębiorstwa. Ponadto nie są tak elastyczne, aby przerzucić się na inny rodzaj działalności czy też pracować zdalnie. Ekspert powołuje się na badanie ankietowe Centrum Monitoringu Sytuacji Gospodarczej. Wynika z niego, że 1/4 firm w branży usług dla ludności już utraciła płynność finansową, 11% przetrwa tylko dwa tygodnie, a kolejne 27% – do jednego miesiąca.

– Pierwsze nieoficjalne deklaracje i szacunki wskazują, że straty po prawie dwóch miesiącach są bardzo duże. Ucierpiała, co oczywiste, branża fryzjerska, która z dnia na dzień została odcięta od źródła dochodów, z dużymi kosztami stałymi do opłacenia. Poza samymi salonami, lockdown wpłynął też na producentów produktów profesjonalnych. Dla tych, których model biznesowy oparty był jedynie o ten kanał sprzedaży, straty są naprawdę spore i stawiają pod znakiem zapytania ich dalszą działalność –tłumaczy ekspert z Polskiego Związku Przemysłu Kosmetycznego.

W środę premier Morawiecki poinformował, że legalne korzystanie z salonów fryzjerskich będzie możliwe już od 18 maja br. Natomiast w branży głośno się mówi o tym, że dotychczas klienci mogli poniekąd sami zachęcać fryzjerów do oferowania usług. W czasie pandemii chcieli czuć się tak samo zadbani, jak wcześniej. W izolacji mocno też spadło ich samopoczucie, więc w wielu przypadkach mogło dochodzić do „nacisku” na usługodawców, mimo wyraźnego zakazu władzy, a także ryzyka zakażenia.

– Cała sytuacja jest dziwna, bo jak wyjaśnić fakt, że podczas pandemii fryzjer może przyjść do kasjera w markecie, ale ten nie ma wstępu do jego salonu, w którym zasady higieny powinny być przestrzegane bardziej niż w sklepie. Co więcej, wielu fryzjerów stanęło w obliczu katastrofy finansowej i musiało zarabiać pieniądze, pomimo strachu. A przecież lekarstwo nie powinno być gorsze od choroby, a w tym przypadku chyba tak się stało. Sam budżet państwa sporo też na tym stracił. W kryzysie gospodarczym może się także okazać, że nie wszyscy fryzjerzy będą chcieli wyjść z szarej strefy – podsumowuje Krzysztof Zych z UCE RESEARCH.

Wszelkie prawa zastrzeżone. Materiał chroniony jest przepisami ustawy z dnia 4 lutego 1994 roku o prawie autorskim i prawach pokrewnych oraz ustawy z dnia 27 lipca 2001 roku o ochronie baz danych. Materiał może być wykorzystany (w tym dalej publicznie udostępniany) wyłącznie przez zarejestrowanych Użytkowników serwisu, tj. dziennikarzy/media. Jakiekolwiek wykorzystywanie przez nieuprawnione osoby (poza przewidzianymi przez przepisy prawa wyjątkami) jest zabronione.

NAJNOWSZE NEWSY

Przewiń do góry